Najnowsze: Katecheza dla dzieci Katecheza dla młodzieży Katecheza dla dorosłych Katecheza dla małżeństw |
Powrót
Znam siebie... piątek, 14 stycznia 2011, 12:25 Dodał: Tomasz Adam Kaniewski (Kalasancjusz) Większość z nas na pewno nie raz w życiu spotkała się z osobami, które wiedzą o sobie wszystko. Ciężko jest im coś zarzucić, ponieważ najczęściej kończy się to zepsuciem relacji i obrazą. Paulo Coelho w książce zatytułowanej "Czarownica z Portobello" napisał: "Jesteś tym, czym wierzysz, że jesteś". I rzeczywiście miał rację. Wielu z nas uznaje się za wzorowych chrześcijan, wspaniałych rodziców, kochających się małżonków itp. Kiedy pojawia się problem związany z jedną z tych sfer, potrafimy udawać, że nie istnieje, nic się nie stało i nie jest to na pewno nasza wina.
Chrześcijanin ma być DOBRY, bo Ojciec nasz Niebieski jest DOBRY. Nie mamy miłować tylko tych, "co dobrze nam czynią", ale mamy również miłować naszych nieprzyjaciół. Jeżeli miłujemy tylko siebie, jesteśmy egoistami. Wierzymy, że jesteśmy wspaniałymi chrześcijanami, bardzo wierzącymi i nie ma lepszych chrześcijan od nas, a jednocześnie drugiego człowieka traktujemy jak powietrze, jak naszego sługę, jak osobę, która nie sięga nam do pięt.
Uważamy siebie za wspaniałych rodziców. Zezwalamy naszym dzieciom na wiele, nie myśląc często o konsekwencjach naszych zezwoleń. Kiedy dziecko popełnia błąd życiowy, całą winę przelewamy na nie, bo przecież ma swój rozum, ma swoje lata. Nawet przez chwilę nie zastanawiamy się nad tym, że ten czyn mógł zaistnieć również z naszej winy, z naszych niedociągnięć w wychowaniu dziecka, z braku czasu poświęconego jemu. Po raz kolejny jesteśmy dumni z samych siebie, bo my nie popełniliśmy tego błędu, bo to nie my mamy problem. A gdzie miłość rodzicielska? W pieniądzu? W wysłaniu dziecka na kolonie czy do rodziny? W udostępnieniu dziecku komputera z grami czy internetem? Nie tędy droga! Przegapiliśmy czas dorastania naszego dziecka, nie chodziliśmy z nim na spacery, nie rozmawialiśmy z nim, nie poświęcaliśmy mu więcej czasu. Zarzucamy mu, że nic nie potrafi, ale gdzie miało się tego nauczyć jak nie od rodziców?
Małżeństwo to nie tylko droga usiana pachnącymi kwiatami. Małżeństwo to nie mąż osobno i żona osobno. Małżeństwo to nie dyktatura jednostronna, to nie miłość jednostronna, to nie ciągłe ustępstwa "dla świętego spokoju". Wyobraźcie sobie mówiącego kota. Właściciel głaszcze go i przytula, karmi go i dba o niego, ale kiedy ma zły dzień potrafi na niego krzyknąć, uderzyć, rzucić nim... Czy kot, zakładając, że potrafi mówić, we wszystkich tych przypadkach będzie twierdził, że kocha swoich właścicieli? Czy można być wdzięcznym za to, że ktoś na nas pluje, że ktoś nas bije, że ktoś nas krzywdzi? Podobnie jest w małżeństwie. Nie może małżeństwem rządzić tylko żona albo tylko mąż. Nie można tolerować zła, które wyrządza jedna strona drugiej. Wierzysz, że jesteś wspaniałym mężem dla żony, ale w związku liczy się tylko Twoje zdanie, albo głównie Twoje zdanie? Nie jesteś! Nie szanujesz drugiego człowieka, nie możesz się uważać również za dobrego chrześcijanina.
"Jesteś tym, czym wierzysz, że jesteś" - z odwagą Ci powiem, że NIE JESTEŚ! Nie potrafisz szanować innych, nie potrafisz zadbać o wychowanie swoich dzieci, nie potrafisz prawdziwie miłować w związku małżeńskim. I gdybym spędził więcej czasu z Tobą, na pewno znalazłbym o wiele więcej przykładów tego, w co Ty uwierzyłeś i jesteś przekonany, że nie może być inaczej. Lecz nie o to mi chodzi! Chciałbym, żebyś sam przed sobą potrafił przyznać się do tego, że nie jesteś tą osobą "NAJ" - najlepszym chrześcijaninem, najlepszym rodzicem, najlepszym małżonkiem/małżonką. Chciałbym, byś potrafił wierzyć w siebie takiego, jakim jesteś naprawdę, byś miał siłę naprawiać swoje niedociągnięcia, byś potrafił zauważyć drugiego człowieka.
Pokaż nam prawdziwego siebie i zauważ, że wokół Ciebie jest wielu przyjaciół, którzy kochają Ciebie właśnie takiego, jakim jesteś naprawdę, ze wszystkimi wadami i zaletami.
|