ISIDORUS
POCIĄGIEM DO NIEBA Drukuj
piątek, 21 marca 2008, 20:56
Dodał: (Admin)
„Nie mam czasu dla Pana Boga. Dzieci, dom, sprzątanie, pranie, gary... wszystko to pochłania mnie w całości”. „ Nie mam czasu dbać o swoje zbawienie. Ciężko pracuję, żeby utrzymać żonę, dzieci, zapewnić im dostatek”. „Życie duchowe? To nie dla mnie! Ja haruję na chleb powszedni. Wyjazdy służbowe, spotkania, interesy, to jest moje życie”.
Dokąd tymi torami dojadę?
Dokąd tymi torami dojadę?
Takie zdania możemy usłyszeć bardzo często z ust zapracowanych matek i ojców rodzin, robotników, rzemieślników czy ludzi interesów. Można się na nich oburzać, że tacy mało pobożni, że ich życie religijne ogranicza się czasem tylko do niedzielnej Mszy św. i wieczornego pacierza wypowiadanego już w półśnie, zmęczonymi ustami. Można kazać im się zmienić, zwolnić tempo życia, złościć się na nich, perswadować, zawstydzać, może nawet potępiać..... Ale po co? Czy nie lepiej byłoby zastanowić się nad wartością ich dotychczasowego zaangażowania w pracę? Docenić wysiłek wkładany w życie doczesne i w nim poszukać dróg do Boga? Wszystko to kieruje nasze myśli ku zjawisku ludzkiej pracy i jej wartości dla zbawienia. Pytanie brzmi: jaka jest rola pracy w naszym życiu religijnym? Zbawiamy się dzięki pracy, czy pomimo niej? Czym w ogóle jest praca? Teologowie mówią, że jest uczestnictwem w Boskim dziele stworzenia. Przez pracę odpowiadamy na Boży apel z Księgi Rodzaju, aby czynić sobie ziemię poddaną. Przeciętny człowiek zapytany na ulicy powie, że praca jest sposobem zdobywania pieniędzy na życie. Biznesmen powie, że jest metodą pomnażania kapitału. Dla bezrobotnego zapewne jest największym marzeniem, dla lenia – przekleństwem! Jedno jest pewne: praca zajmuje bardzo ważne miejsce w naszym życiu. Chociażby przez to, że poświęcamy jej najlepszy czas naszego dnia, a co za tym idzie najlepszy czas naszego życia! Najczęściej w pracy poznajemy ciekawych ludzi, zawiązują się przyjaźnie, nawet miłości prowadzące do małżeństwa. O swojej pracy rozmawiamy przy stole, na imprezach, nawet na urlopie nie potrafimy od niej uciec. Jednym słowem – jest dla nas ważnym elementem życia! Spróbujmy teraz popatrzeć na nasze praktyki religijne pod tym samym kątem. Do kościoła chodzimy przeważnie w niedzielę, a więc w jeden z siedmiu dni tygodnia. Modlimy się co najwyżej kilkanaście minut dziennie, przeważnie rano i (lub) wieczorem. O Bogu raczej nie rozmawiamy przy obiedzie, tym bardziej na imprezie. Nawet jeśli deklarujemy się jako wierzący i praktykujący, stawiamy Boga na ważnym miejscu w swoim życiu to i tak praktykom religijnym nie poświęcamy najlepszego czasu swego życia. I tak już po prostu jest z natury rzeczy: zarówno praca jak i praktyki ściśle religijne mają swoje określone miejsce w naszym planie dnia, tygodnia, roku, całego naszego życia. A jak to wszystko ma się do naszego zbawienia? Którędy droga? I tu Kościół przychodzi nam z pomocą i mówi: droga do zbawienia wiedzie przez modlitwę i pracę! Oczywiście zawsze z pomocą przychodzi nam łaska Boża, która ma decydujące znaczenie, ale my ze swej strony jesteśmy powołani do współpracy z łaską na te właśnie dwa sposoby: życie modlitwą, sakramentami z jednej strony i praca, życie codzienne z drugiej strony. To jakby poruszanie się pociągiem po szynach – zawsze muszą być dwie. Inaczej grozi nam katastrofa wykolejenia! Jeden z tych torów jest nam dobrze znany. O wartości modlitwy i sakramentów nie trzeba nikogo przekonywać. Trochę inaczej jest z pracą. Mamy tendencję do traktowania jej w sposób całkowicie odizolowany od życia wiary. Wiara swoje, życie swoje. Wierzącym jestem w kościele, w pracy jestem pracownikiem i koniec. Mam wykonać swoją robotę, wziąć za nią pieniądze i nie przyjdzie mi nawet do głowy, żeby potraktować ją jako drogę do Boga. Stąd chyba biorą się takie wypowiedzi jak te przytoczone na wstępie. Sami szatkujemy sobie czas na ten Boży i ludzki, święty i nie święty, sacrum i profanum. A to przecież praca nadaje ludzkiemu życiu wartość i sens. Często oceniamy ludzi właśnie po tym jakimi są fachowcami w swojej dziedzinie. Praca wprowadza nas też w cały szereg relacji międzyludzkich. Przeważnie nie pracujemy tylko dla siebie, ale dla innych. Utrzymujemy rodziny, płacimy podatki na wspólne cele, przyczyniamy się do budowania społeczeństwa. Dlatego najgłębszą motywacją pracy jest życie. Właśnie przez konieczność utrzymania rodziny nasza praca nabiera „ciężaru miłości”. Staje się wyrazem tej miłości, najbardziej praktycznym. Pokaż mi jak pracujesz, a powiem ci jak kochasz! To właśnie świadomość tego ciężaru miłości ożywia celowość naszej pracy. Pamięć dla kogo pracuję wpływa na jakość mojej pracy. Trudno być partaczem wiedząc, że efekt mojej działalności posłuży moim najbliższym. To tak jakby murarz stawiał krzywe ściany w domu, w którym ma zamiar zamieszkać z rodziną. Cały problem jakości naszej pracy polega właśnie na uświadomieniu sobie jej celowości i jej wartości dla życia, także życia duchowego. Święty Jakub w swoim liście poświęca temu zagadnieniu dużo uwagi. Pisze, że „wiara bez uczynków jest martwa”. I nie chodzi mu o wartościowanie którejkolwiek z tych dwóch dróg, ale o nadanie dynamiki im obu. Pisze dalej: „pokaż mi w jaki to sposób twoja wiara może istnieć bez uczynków, bo ja mogę ci pokazać, jak moja wiara przejawia się w dobrych uczynkach” (w tłum. ks. Romaniuka). Życie chrześcijanina ma być życiem pełnym i prawdziwym. Droga do Boga wiedzie przez syntezę wartości ziemskich i niebieskich, doczesnych i duchowych, a więc modlitwy i pracy. Chrześcijanin to człowiek czynu głęboko zanurzony w Bogu. autor: Rafael