ISIDORUS
Polacy odwiedzają groby bliskich zmarłych Drukuj
poniedziałek, 3 listopada 2008, 22:02
Dodał: Monika J. Chojnacka (monika)
Uroczystość Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny. Jedyne takie dni w roku. Dni, w które całymi rodzinami odwiedzamy groby naszych najbliższych. Rodziny, przyjaciół, sąsiadów. Zapalając znicze i składając wieńce podtrzymujemy pamięć o nich.

Sobota. 1 listopada. Tuż przed godziną 12. Jedna w podwarszawskich miejscowość. Na cmentarzu jest już tłoczno. Przy grobach spotykają się całe rodziny. W chwili zadumy przypominają sobie bliskich zmarłych. Wspominają ich kładąc wiązanki kwiatów. Najbardziej wzruszające są małe dzieci próbujące zapalić znicze na grobach swoich dziadków. Starają się równo ustawić lampki, aby ładnie wyglądały. Godzina 12:15. Zaczyna się Msza Święta. Uczestniczy w niej bardzo dużo ludzi. Szkoda tylko, że większość przyszła na cmentarz, aby porozmawiać z dawno niewidzianą ciotką czy kuzynką. Niestety głośne dyskusje, rozmowy przez telefon komórkowy czy nawet palenie papierosów stają się czymś normalnym. Kiedy ktoś próbuje zwrócić uwagę jest traktowany jak zacofany katolik, któremu wszystko przeszkadza. Dobrze byłoby gdyby wszyscy nawiedzający cmentarze zachowywali się godnie nie ze względu na swoją religijność, (która niejednokrotnie jest okazywana od święta), lecz ze względu na szacunek dla osób zmarłych. Niedziela. 2 listopada. Około godziny 16. Cmentarz na warszawskiej Woli. Miejsce specyficzne, gdyż jest to jedyny cmentarz prawosławno-katolicki w stolicy. Na jego terenie znajduje się cerkiew św. Jana Klimaka. Prawie na każdym grobie – bez względu na to czy katolickim, czy prawosławnym - są znicze Wciąż ich przybywa, bo alejkami nadal spaceruje dużo osób. W rękach niosą żółte chryzantemy i wielokolorowe lampiony. Dochodzi 17. Cmentarz północny. Mimo, że jest już ciemno i coraz chłodniej na parkingu mnóstwo samochodów. Część ludzi przyjechała z bardzo daleka, co widać po numerach rejestracyjnych. Przy wejściu spotykam księdza, który zbierał na tzw. wypominki. Większość z tych, którzy opuszczają teren cmentarza staje w kolejkach do kupna gofrów, cukierków, pańskiej skórki czy waty cukrowej. Jak mawiają ludzi interesu: biznes jest biznes. Nie istotne są normy etyczne ani uczucia religijne. Najważniejsze, żeby dużo zarobić. Pierwsze dwa dni listopada to okres szczególny. Dla jednych są chwilą, kiedy możemy odwiedzić naszych bliskich zmarłych. Dla innych przykrym obowiązkiem lub możliwością prowadzenia dochodowego interesu w postaci sprzedaży zabawek, słodyczy lub serwowania fast food’ów przed bramą cmentarza. I bez względu na to, jak długo będzie narzekać na zlaicyzowanie i skomercjalizowanie wszystkich świąt religijnych, tak już chyba pozostanie. Dlatego zamiast denerwować się na stoiska z jedzeniem znajdujące się na chodnikach (jak to jest na Cmentarzu Bródnowskim) czy też na złą organizację ruchu oraz nieodpowiednie zachowanie ludzi, lepiej w chwili ciszy i zadumy ciepło pomyśleć o naszych zmarłych dziadkach, rodzicach, dzieciach…