Kalasancjusz - 1.2.2009
Fragment książki:
"Czy francuski pocałunek jest w porządku?"
Spędziłam całe lata, próbując otrzymać wyraźną odpowiedź na to pytanie.
Niektórzy księża mówili, że to grzech. Inni mówili, że to okazja
do grzechu. Inni mówili, że to nic wielkiego.
W końcu odpowiedź znalazłam akurat na wieczorze panieńskim
(zdumiewające, czego można się dowiedzieć przy takich okazjach).
Rozmawialiśmy o tego typu kwestiach związanych z randkami, jak
to czasem robią niezamężne kobiety, i przyszła panna młoda powiedziała:
„Cóż, musieliśmy przestać całować się po francusku, ponieważ
uświadomiłam sobie, że właśnie wtedy »wrzucam piąty bieg« i zaczynam myśleć o tym, że chciałabym pójść dalej”.
I oto ja, która do tej pory zastanawiałam się, czy to duży grzech, mały grzech, i czy w ogóle to jest grzech, nie pomyślałam, żeby zadać sobie pytanie: „Czy to dobry pomysł?”. Idea okazywania uczuć poza związkiem małżeńskim to po prostu okazywanie — uczuć. A jaki jest skutek francuskiego pocałunku? Pomaga czy szkodzi twoim wysiłkom, żeby okazywać uczucia, a jednocześnie żyć w czystości? Myślę, że on może wywoływać całkiem spore podniecenie. A coś takiego prawdopodobnie nie pomoże ci żyć w czystości.
Zdecydowanie odradzam francuski pocałunek parom, które chcą
żyć w przedmałżeńskiej czystości. Jeśli tak będziecie postępować,
prawdopodobnie będziecie w stanie łatwiej wyrazić szczere uczucie, nie zaznając przy tym silnej pokusy, żeby pójść dalej.